Genoa, Italy. Genoa 1938. 1 of 1. Gianfranco Franchini (December 17th 1938 - April 21th 2009) was an Italian architect who is most well known for his collaboration with Richard Rogers and Renzo Piano to build the Centre Pompidou in Paris. In contrast to Rogers and Piano, Franchini did not use the Pompidou project to launch an international career. Już księżyc zgasł, zapadła noc. Sen zmorzył mą laleczkę. Więc oczka zmruż, i zaśnij już, Opowiem Ci bajeczkę. Więc oczka zmruż, i zaśnij już, Opowiem Ci bajeczkę. Był sobie król, był sobie paź. i była też królewna. Żyli wśród róż, nie znali burz, Rzecz najzupełniej pewna. Żyli wśród róż, nie znali burz, Już nie chcę być wiewiórką. Wiewiórka już nie chce być wiewiórką. Życie bobra, jelenia lub jeża jest z pewnością ciekawsze. Olivier Tallec spełnia wszystkie zachcianki chimerycznego zwierzątka i pozwala mu zaznać życia w innej skórze. Urocza i dowcipna opowieść dla przekornych, którzy wierzą, że gdzie indziej trawa jest Ponowna instalacja Office 2021 nie działa. Zakupiłem Office 2021 dla Użytkowników Domowych i Małych Firm jak tylko był dostępny. Zainstalowałem bez problemów na laptopie. Niestety musiałem na nowo instalować system, a co za tym idzie ponownie zainstalować Office. Teraz cały czas wyskakuje komunikat, że "Ten produkt jest już Nie chcę już nic - to ostatnie słowa Nie chcę już nic Odpłynął sens, znikła łąka kolorowa I przekwitł kwiat, i ucichł wiatr Nic nie powtórzy minionych barw Ktoś tęczę z nieba nade mną skradł Nie chcę już nic - to ostatnie słowa Nie chcę już nic Nie chcę już nic - jeszcze raz powtarzam Nie chcę już nic Odliczyć czas - popiół został z tamtych marzeń Gdy słońca Gdy przyjdzie na mnie pora, zagram Ci ostatni hejnał. Więc krzyczcie teraz „hey now”, póki ten ogień w sercach. Połowy twarzy nie chcę już pamiętać. Przyszedłem tu na chwilę, a jest . Zwrotka 1] Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwsza beze mnie I mam to na myśli nie tylko tak śpiewam Kto z miłości nie umarł, nie potrafi żyć Ja nie chciałem tak szybko umierać I nie śpiewam tego dlatego byś do mnie wróciła Lub żeby współczuli mi Lecz muszę to z siebie wyrzucić Bo nie pomogło Fendi, Gucci czy Louis V Wiem, że oglądasz mnie z innego konta Skąd wiem? Ja też oglądam I wszyscy wokół mówią mi, że mam 21 lat I, że mam czas kogoś poznać Ale ja nie chce już nikomu ufać, nie skoro tak to wygląda [Interluda 1] Ty mnie nauczyłaś jeździć Inni mnie proszą bym zwolnił Więc jeżdżę sam coraz częściej i szybciej I staram się przy tym nie rozbić To moja wina, ja kocham za mocno, a moja miłość jest toksyczna Nigdy się nie umiałem przyznać [Refren] Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach, a na nich już byłaś piękna Powiedz mi ile to znaczy "na zawsze"? Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach, a na nich już byłaś piękna Powiedz mi ile to znaczy "na zawsze"? Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach, a na nich już byłaś piękna Na zawsze, na zawsze, na zawsze [Zwrotka 2] Wokół ludzi czuję nieswojo się, ale ty potrafisz z tego wyleczyć Jak chcieli mnie zabić ty jeździłaś ze mną, a w torebce nosiłaś dwa pistolety Oj nie, nie nie nie, ty nigdy nie wbijesz mi noża w plecy Jesteś mój G, jesteś OG, jeśli jedziemy to k***a jedziemy Już nigdy nie chcę sam być, będę Cię kochać aż będę martwy Dla innych jestem największy, ale dla ciebie dziś będę mały Albo będę duży Porwę cię tam gdzie już nie będzie burzy Choć kocham kiedy pada na nas deszcz Odjebię sk*****la jeśli Ciebie ruszy, no bo Ciebie... [Interluda 2] Ko-o-o-cham, nie widzę sensu bez Ciebie Ty jesteś mą małą "Bibi" Codziennie masz urodziny Co dzień będę śpiewał "Sto-o-o lat" Nie widzę sensu bez Ciebie Już przestań pi*****ić i wsiadaj Nie chcę siedzieć w Range'u bez Ciebie [Refren] Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach, a na nich już byłaś piękna Powiedz mi ile to znaczy "na zawsze"? Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach, a na nich już byłaś piękna Powiedz mi ile to znaczy "na zawsze"? Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach, a na nich już byłaś piękna Na zawsze, na zawsze, na zawsze Internauci nie mieli litości dla Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej, po jej wpisach na temat Joanny Opozdy. Teraz poczyniła wymowne kroki. Małgorzata Ostrowska-Królikowska konsekwentnie broni Antoniego Królikowskiego. Po odwołanym chrzcie małego Vincenta, pomiędzy Antonim Królikowskim a Joanną Opozdą wybuchła wojna. Byli małżonkowie przerzucają się wzajemnymi oskarżeniami na temat alimentów, utrudniania kontaktów z dzieckiem czy relacji aktora z kochanką. Internauci nie zostawili suchej nitki na mamie Antoniego Królikowskiego. Małgorzata Ostrowska-Królikowska teraz zdecydowała się na milczenie. Dlaczego? Małgorzata Ostrowska-Królikowska już nie broni Antoniego Królikowskiego? Joanna Opozda i Antoni Królikowski rozstali się 10 dni przed narodzinami małego Vincenta. Aktualnie trwa medialna wojna pomiędzy byłymi małżonkami. Zaczęło się od tego, że w mediach pojawiła się informacja, że Joanna Opozda nie zaprosiła Antoniego Królikowskiego na chrzest syna. Ostatecznie, z uwagi na bezpieczeństwo małego Vincenta, Joanna Opozda odwołała chrzciny. Zarzuciła Królikowskiemu, że poinformował jej ojca o miejscu uroczystości. Byli małżonkowie zaczęli wzajemnie przerzucać się oskarżeniami. Joanna Opozda zaatakowała Antoniego, mówiąc, że nie płaci alimentów na syna. a także że była także zastraszana przez kochankę Królikowskiego. Z kolei Królikowski zarzucił matce Vincenta manipulacje. Antoni Królikowski by udowodnić, że płaci alimenty, pokazał serię przelewów. Głos w sprawie zaczęli zabierać także członkowie rodziny Antoniego Królikowskiego oraz ojciec Joanny Opozdy. Małgorzata Ostrowska-Królikowska odbierała ataki po odwołanym chrzcie wnuka, pisząc "by nad Vincentem się nie użalać". Internauci byli zszokowani jej postawą wobec Joanny i nie zostawili na niej suchej nitki. Chociaż Małgorzata Ostrowska-Królikowska dzielnie stała przy boku syna, teraz postanowiła przyjąć zupełnie inną postawę. O co chodzi? Zobacz także: Dziewczyna brata Królikowskiego odnosi się do afery z Joanną i Antonim: "Nie pozwolę..." Instagram Rodzinny konflikt przybiera na sile, a opinia publiczna ocenia zarówno zachowanie Opozdy, jak i Królikowskiego. Obrywa się także całej rodzinie aktora. Małgorzata Ostrowska-Królikowska w odpowiedzi na zarzuty synowej o alimenty, sugerowała, że "nikt się nie uchyla, bo jeszcze nie zostały ustalone", co Joanna Opozda skontrowała. Na profilu mamy Antoniego Królikowskiego pojawił się także szereg innych komentarzy, w odpowiedzi na wyrzuty oburzonych internautów, którzy nazwali ją "babcią roku". Mama Antoniego Królikowskiego ostatecznie doszła do wniosku, że nie chce już walczyć z rozwścieczonym tłumem. W rozmowie z "Faktem" przyznała, że jest zdruzgotania. Teraz muszę zamilknąć - podsumowała, nie kryjąc przy tym smutku. Zobacz także: Małgorzata Ostrowska-Królikowska na spotkaniu z synową. "Mamy tyle do omówienia". Są zdjęcia! VIPHOTO/EAST NEWS/Instagram @asiaopozda Wygląda na to, że Joanna Opozda i Antoni Królikowski nie dojdą do porozumienia, a w sądzie czeka ich walka o majątek oraz opiekę nad synkiem. Już teraz para nie miała hamulców we wzajemnych oskarżeniach, a na sali sądowej każde z nich będzie próbowało udowodnić swoją rację. Antoni Królikowski twierdzi, że Joanna Opozda chce go zniszczyć, ponieważ nadal przeżywa rozstanie. Z kolei Joanna Opozda broni się przed oskarżeniami Antoniego Królikowskiego i wyrzuca mu, że nie interesuje się synem. Instagram Czy wiesz, że wklejając w koszyku zamówienia kod rabatowy CCC, sprawisz, że nowe buty zamówisz dużo taniej? Michał Chruściel Nic już nie chcęWersja DemonstracyjnaWydawnictwo PsychoskokMichał Chruściel „Nic już nie chcę”Copyright © by Michał Chruściel, 2021Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z 2021Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody prowadząca: Wioletta JankowiakKorekta: Robert OlejnikRedakcja i korekta: „Dobry Duszek”Projekt okładki: „Dobry Duszek”Zdjęcie na okładce: Victoria_Borodinova – epub, mobi i pdf: Kamil SkitekISBN: 978-83-8119-765-6Wydawnictwo Psychoskok Sp. z Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konintel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706 e-mail:[email protected]Uczniom – bez których moja praca nie miałaby sensuDziękujęMamie – za to, że w 1989 roku zaprowadziła mnie na bazar, wówczas pierwszy raz w życiu usłyszałem i zobaczyłem Ukraińców i właśnie wtedy wszystko się zaczęło…Śp. Tacie – za to, że dzięki niemu mogłem zwiedzać wschód wzdłuż i Pawlaczykowi – za prawdziwą przyjaźń i że jesteś nauczycielem z Chylińskiej – za 23 lata obecności… Kawał czasu, Aga…Dziękuję, że jesteś i bądź Ewie Świderek, pierwszej wychowawczyni, która pojawiła się na mojej szkolnej drodze – za to, że jako osoba o wysokiej kulturze osobistej uczyła grzeczności oraz szacunku do drugiego człowieka. Prawdziwy nauczyciel z pasją. Na lekcji plastyki w klasie I namalowałem pociąg ekspresowy i nieśmiało powiedziałem Pani, że zostanę kolejarzem...Pani Gabrieli Kotyni, mojej drugiej wychowawczyni ze szkoły podstawowej – za to, że prowadziła wspaniałe lekcje języka rosyjskiego, których nie mogłem się doczekać i zawsze było mi ich mało. Tych lekcji nigdy nie zapomnę, one przeszły do historii, ponieważ to nauczycielka potrafiąca profesjonalnie przekazać wiedzę, jaka pozostała w naszych głowach. W klasie IV na godzinie wychowawczej oznajmiłem, że zostanę nauczycielem języka rosyjskiego – słowa dotrzymałem. Do dziś pamiętam Pani minę. Już wtedy chciałem z Panią prowadzić lekcje. Na szczęście czas zatoczył koło i wróciłem po 17 latach do Pani na praktyki…Pani Monice Łukowiak, wychowawczyni ze szkoły średniej, oraz wspaniałej koleżance polonistce, Iwonie Fontańskiej – za to, że poświęciły czas, aby przeczytać moją książkę. Dziękuję za wszystkie wskazówki, porady, Annie Olczyk i Panu Piotrowi Ołubkowi – za to, że byli wychowawcami, na których zawsze mogłem Irenie Daneckiej z Uniwersytetu Opolskiego – za to, że zawsze we mnie wierzyła i nie pozwoliła, żebym gdzieś zagubił się na ścieżce życia… Za ogromny wkład, jaki włożyła w to, kim dzisiaj Piotrowi Markiewiczowi z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego – za to, że dziś moje lekcje w szkole wyglądają inaczej…Jest Pan świetnym psychologiem, wiele mogłem się nauczyć i dzięki temu dziś (mam nadzieję) bardziej rozumiem swoich uczniów i ich Annie Rabczuk z Uniwersytetu Warszawskiego – za miłe słowa i wiarę w to, co robię. Wykładowczyni o szerokich Pani wyjątkowa! Dzięki takim wykładowcom dziś mogę więcej… I chce mi się Pawlaczkowi – za porady i wsparcie. Bardzo mi w życiu Kozak – za to, że dołożyła kilka cegiełek do tego, abym został rusycystą. Gdyby nie Ty… Uratowałaś moją przyszłą karierę w szkole średniej i za to będę Ci do końca życia wdzięczny!Jakubowi Szetelnickiemu – za wszystko…WstępNorbert urodził się na prowincji koło Łodzi. Mieszkał wraz z rodzicami i bratem Krystianem w piętrowym domu. Miałby jeszcze siostrę Antosię, ale matka poroniła podczas brutalnego pobicia przez męża. Kobieta nigdy nie pogodziła się ze stratą córki. Niekiedy rozmawiała z nią, jakby była obecna w domu. Dobrze, że miała Norberta, który próbował zastąpić jej zmarłe od samego początku w niego wierzyli, mówili, że w dorosłym życiu będzie kimś i osiągnie sukces. Jednak jego życie było koszmarne, a dzieciństwo miał bardzo trudne. Kiedy rówieśnicy myśleli o zabawach w berka, on myślał o przyszłości. Był bardzo nerwowym dzieckiem, często dostawał napadów agresji. Gdy matka nie chciała kupić mu zabawki, jaką sobie upatrzył w sklepie, krzyczał na całe gardło. Po chwili uspokajał się i przepraszał ją, wiedząc i rozumiejąc, że nie ma pieniędzy, gdyż ojciec alkoholik wszystko przepił. Jego zachowanie nie wynikało z braku kultury, tylko z choroby, którą matka przekazała mu jeszcze będąc z nim w ciąży. Pijany mąż rzucił ją na podłogę, a ona, uderzając brzuchem o krzesło, straciła przytomność. Dostała krwotoku, myślała, że poroniła, lecz nad nienarodzonym Norbertem czuwał Bóg, który dał mu drugie miał kocicę Mamochę oraz ukochanego rudego kota, którego pieszczotliwie nazywał Mamiciusiem. Bardzo lubił do niego mówić i przytulać się, zwłaszcza wtedy, gdy nadchodził nerwowy dzień. Obecność kota bardzo go uspokajała. Mamiciuś przeżył z Norbertem czternaście lat. Małolat bardzo przeżył śmierć zwierzęcia, z którym był emocjonalnie związany jak z go, czesał, dbał o niego, kupując mu zawsze suchą dziecka Norbert chciał zostać maszynistą, ale miał jeszcze jedno zainteresowanie. Dzięki swojej wujecznej siostrze, Magdalenie, bardzo szybko nauczył się czytać i pisać po polsku. Gdy skończył pięć lat, mama postanowiła uczyć go czeskiego, gdyż sama świetnie władała tym językiem. Wieczorem sadzała go na kolanach i kazała powtarzać podstawowe wyrazy. Norbert był bardzo zdolnym dzieckiem, powoli zaczął składać pierwsze czeskie słowa. Często liczył i liczył – nawet gdy chodził do zerówki: jeden, dva, tři, čtyři… itd. Nauczycielka dziwiła się, skąd u chłopca tak ogromne zainteresowanie językiem obcym. Norbert czuł się wyjątkowy, inny niż pozostałe dzieci, nawet te starsze niż on. Miał własny świat, który trzymał w tajemnicy. Nie lubił zwierzeń i litości, był skryty. Jako małe dziecko rozumiał, że trzeba życie przetrwać, bo nie jest ono łatwe, jest wręcz brutalne. W rodzinie nie przez każdego był lubiany. Złośliwe ciotki, chcąc mu dokuczyć, często powtarzały:– Ty na pewno zostaniesz księdzem…Jednak Norbert nie chciał o tym słyszeć. Miał przecież własne zainteresowania – jak sam IKiedy Norbert był podrostkiem, namówił swoją koleżankę, Basię, aby poszli na przystanek kolejowy i stamtąd udali się pociągiem do Warszawy. Jej o rok starszy brat, Kacper, widząc, co robią, szybko pojechał na zielonym rowerku po swojego ojca, który biegł, ile tchu, aby zdążyć przed nadjeżdżającym taborem. Gdy Norbert zauważył zbliżającego się mężczyznę, zaczął uciekać. Ojciec Basi, goniąc go, przewrócił się, lecz szybko się otrzepał i pobiegł dalej. Gdy dogonił dzieci, nerwy mu puściły i uderzył je bardzo to przeżył, jednak bardziej bolał go wstyd niż miejsce po uderzeniu. Następnego dnia udał się do rodziców Basi, aby ich przeprosić. Obiecał, że już nigdy więcej tak lekkomyślnie nie wakacjach przyszedł czas na szkołę. Norbert nie mógł się tego dnia doczekać. Kiedyś namawiał swoją mamę, aby zapisała go rok wcześniej. Wtedy jednak nie było to takie proste. Dzieci musiały przejść badania psychologiczne stwierdzające dojrzałość i gotowość do podjęcia nauki we wcześniejszym trybie. Ostatecznie Norbert poszedł do szkoły ze swoimi rówieśnikami. Chodził do niej z wielką przyjemnością. Wraz z nim chodziła Basia, która mieszkała naprzeciwko jego domu. Czasami zawoził go brat Krystian, jednak chłopak zbyt męczył się, jadąc pod górkę starą żółtą damką Norbert po lekcjach wracał do domu, nie bardzo chciał się bawić, tak jak jego koledzy z klasy. Wolał oglądać filmy o tematyce przyrodniczej bądź religijnej. Zawsze czuł się jakoś inaczej, tak jakby był wyróżniony przez Boga, który nakazał mu spełnić jakąś misję na tym zepsutym przez dorosłych świecie. Był lękliwym dzieckiem, wychowywanym przez ojca alkoholika, który zawsze przypominał, kim jest w domu. Nigdy nie obchodziło go, czy dzieci mają co jeść, w co się ubrać i czy chodzą do szkoły. Miał na imię Waldek. Pracował w Warszawie jako kierowca autobusów. Bardzo często wracał do domu pijany, zwłaszcza trzydziestego dnia każdego miesiąca, kiedy otrzymywał wypłatę. Wtedy rodzinę ogarniał lęk, a Norbert bał się chyba najbardziej. Z tego powodu moczył się w nocy, krzyczał, często mu powtarzał:– Ja ciebie najbardziej kocham...Jednak chłopiec nie zważał na jego słowa, wiedząc, że jest znęcał się nad rodziną, gdy późnym wieczorem przychodził pijany do domu. Matka z synami spała w jednym pokoju, do którego on zawsze wchodził. Otwierał gwałtownie drzwi i zapalając wszystkie światła jednocześnie, krzyczał do żony:– Ty kurwo, daj mi jeść, ja nie jadłem już od trzech dni!!!Gdy roztrzęsiona kobieta wstawała o dwudziestej trzeciej i podawała mu talerz z zupą, wylewał ją na nią, krzycząc:– Ty szmato, zabiję cię, jak nie dzisiaj, to jutro! Chociaż pójdę siedzieć, ale zrobię to!!! Słyszysz, kurwo, co do ciebie mówię?! – Trzymał ją za włosy i szarpał za był wówczas spocony z nerwów, trząsł się raz z zimna, raz z gorąca. Czuł niesamowity bólu żołądka, nie mógł jeść, powieka sama mu drgała, a niekiedy doznawał także tików nerwowych – tarł palec o palec, aż popłynęła krew i dopiero wtedy się alkoholika wszyscy byli nikim. Wzbudzał w ludziach nienawiść, a zwłaszcza w swojej żonie i dzieciach, które nie mogły normalnie żyć. Norbert nie wiedział wtedy jeszcze, że to wszystko odbije się na jego dorosłym życiu. Niekiedy drżał jak galareta, ale ojca nic to nie obchodziło, myślał tylko o sobie i o swojej towarzyszce życia – obawiał się, że może nie zdać do następnej klasy, choć oceny na razie na to nie wskazywały. Był na tyle znerwicowany, że idąc do szkoły, zapominał, czego się uczył w domu. Nie wszyscy nauczyciele przymykali na to oko. Często go pytali:– Czemu trzęsą ci się ręce? Czemu jesteś nieprzygotowany, nieprzytomny, taki nieobecny, myślami gdzieś daleko stąd?Jakby nie znali przyczyny…Denerwowało go to jeszcze bardziej. Pamięć uchodziła mu niczym woda z kranu. Uczył się całymi dniami, ale w szkole nie pamiętał niczego, złościł się, że tyle pracy włożył w naukę, a efektów brak. Na zadane przez nauczyciela pytanie nie umiał w żaden sposób odpowiedzieć. Stał i milczał. Robił się czerwony ze wstydu przed kolegami i koleżankami, którzy patrzyli na niego z litością i jednocześnie z perfidnym uśmiechem na twarzy, z nadzieją, że zaraz otrzyma ocenę niedostateczną. Na szczęście miał wyrozumiałą wychowawczynię, panią Elę, która znała jego dramatyczną sytuację, bo mieszkała kilka domów dalej. Stawiała mu piątki, trochę na wyrost, bo wiedziała, że chłopiec mimo wszystko zasługiwał na nie. Dzięki niej mógł zdawać do następnej klasy z dnia, gdy wracał do domu, zastanawiał się, kiedy będzie musiał znów uciekać z mieszkania, aby zaznać chwili spokoju. Ojciec zwykle wydzierał się na całe gardło, aż sąsiedzi zamykali drzwi na cztery spusty. Jakaś obca kobieta, przechodząc, kiwała głową ze współczuciem dla rodziny i ze zdziwieniem, jak można żyć pod jednym dachem z takim tylko, że gdy ojciec był trzeźwy, nikt nie wspomniał mu o tym, jak zachowuje się po pijanemu. Może dlatego czuł się bezkarny. Tak naprawdę udawał, że nie wie, co robi, ale w głębi duszy (o ile ją miał) doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego zawsze po takiej burzy nerwów czuł się bardzo zmęczony, niewyspany, był blady. Rano wstawał z bolącą i ciężką wszystko bardzo źle wpływało na jego oceny, a także zachowanie w szkole. Czuł się bezsilny i niezdolny do walki ze złem. Mimo że miał dopiero siedem lat, był bardzo dojrzałym chłopcem. Pewnie wpłynęła na to jego sytuacja rodzinna. Tak jak kochał z całego serca swoją matkę, tak nienawidził ojca. Życzył mu śmierci, nagłej a zarazem bardzo bolesnej. Pluł na niego i wykrzykiwał, żeby odszedł od nich. Wtedy alkoholik odpowiadał:– Beze mnie jesteście zerami, nie poradzicie sobie, gluty pieprzone!To zdanie matce Norberta, Krystynie, wbiło się w pamięć na tyle głęboko, że przyznawała mu rację. I może to było powodem, że bała się zabrać dzieci i przeprowadzić do swoich rodziców, którzy mieszkali tylko jedenaście kilometrów był świetnym psychologiem, mimo że nie ukończył nawet podstawówki. Manipulował swoją znerwicowaną żoną na wszelkie możliwe sposoby. Choć kobieta była wykształcona, dawała się wykorzystywać menelowi, który nie posiadał żadnego miał jeszcze jeden powód do zmartwienia – jego koleżanka Basia zachorowała na wyrostek robaczkowy i poszła do szpitala. W tym czasie jej rodzice i brat Kacper otrzymali wiadomość, że mają możliwość przeprowadzki do Łodzi. Chłopak chodził cały czas zamyślony. Nie chciał uwierzyć, że niedługo już nie będzie Basi i Kacpra. Niekiedy wyobrażał sobie, że to jest tylko zły sen. Niestety, kiedy dziewczynka wyszła ze szpitala, jej rodzice byli już zdecydowani na to, że opuszczą prowincję na zawsze. Norbert ze łzami w oczach patrzył, jak pakują swoje tapczany i inne meble na wóz podczepiony do traktora. Po kilku godzinach przyszedł czas na pożegnanie. Chłopiec rzucił się w stronę swoich przyjaciół, żegnając się z nimi tak, jakby przeczuwał, że widzą się po raz ostatni. Oni jednak obiecali, że będą go odwiedzać, gdy tylko czas im na to Norberta był to ogromny cios, bo stracił przyjaźń jedynych dzieci, które go rozumiały i nigdy nie wyśmiewały. Chłopiec był bardzo wyczerpany sporą dawką przykrych wrażeń. Nie mógł nawet nic przełknąć. Poczuł, że jest naprawdę sam. Wtedy chyba po raz pierwszy przyszła mu do głowy myśl o samobójstwie. To była, jak sam mawiał, „ostatnia deska ratunku”. Zaplanował sobie, że rzuci się pod nocny ekspres. Rozkład jazdy miał w małym paluszku, więc doskonale wiedział, o której godzinie pociąg będzie przejeżdżał przez jego miejscowość. Miało to nastąpić o pierwszej trzynaście w nocy. Długo rozmyślał nad tym, co ze sobą zrobić, choć blokowała go i jednocześnie niepokoiła myśl pozostawienia matki w cierpieniu. Nie chciał jej przysparzać dodatkowych zmartwień. Ona by chyba tego nie przeżyła – mówił sobie w było parę dni dobrze, żałował, że o czymś podobnym pomyślał, ale to z powodu silnej nerwówki. Gdyby nie żal nad matką, bez żadnych wahań zrobiłby to.*W wakacje Norbert zaplanował, że wyjedzie w rodzinne strony mamy, choć miał pewne opory. Długo nie mógł się zdecydować, ale postanowił pojechać. Po pierwszych dniach już tęsknił i chciał wracać. Ciotka, która miała dość surowy sposób bycia, kazała mu pracować. Chłopak często zamykał się w letniaku i popłakiwał, ale gdy tylko ktoś wszedł, od razu ocierał łzy, aby nikt nie zorientował się, że w piękny letni poranek, babcia naszykowała mu pyszne śniadanie, a on złapał pętko kiełbasy i rzucił w słój jagód, który rozprysnął się. Nie mógł już dłużej tam wytrzymać. Wszystko go drażniło, nawet ludzie, którzy byli dla niego życzliwi. Oni zresztą też go mieli powoli dosyć. Nazajutrz, w deszczowy dzień, zadecydował, że wróci do domu. Szybko spakował się, wsiadł na rower i pognał, ile tchu. Początkowo rodzina chciała go zatrzymać, ale on był bardzo uparty, miał to po ojcu. Próbowali nawet namówić sąsiada, aby odwiózł go samochodem. Jednak Norbert postanowił wrócić sam, jechał niespełna godzinę. Spocony i zmęczony stanął z ciężkimi torbami w omal nie zemdlała, gdy go zobaczyła. Roztrzęsiona zapytała:– Co się stało? Skąd ty się tu wziąłeś?– Mamo, uspokój się – powiedział. – Bo… bo… – zaczął się jąkać. – Bo było mi tam źle…Kobieta bardzo zdenerwowała się tym, co usłyszała i postanowiła zadzwonić do swoich rodziców, siostry i jej dzieci, aby wyjaśnić całą tę sprawę. Żadnych wyjaśnień jednak nie zamian siostra dorzuciła swoje pięć groszy na temat Norberta:– To twoja wina, tak go wychowałaś. Zresztą nie ma się co dziwić, ty byłaś taka sama, więc ma to po tobie!Siostra Krystyny na każdym kroku manifestowała swoją niechęć do niej. Zamiast zwracać uwagę szwagrowi, zawsze krytykowała swoją siostrę i nieustannie ją o coś winiła.*Norbert zaczął myśleć o szkole i o tym, że nie stać go na zakup podręczników. Wpadł na pomysł, że będzie chodził po polach, skarpach oraz innych kryjówkach i zbierał butelki. Gdy zgromadził odpowiednią ilość, przyniósł je do domu. Nalał wody do wanny i dokładnie wyszorował. Potem włożył do szmacianej torby i zawiózł do sklepu. Ekspedientka przyjęła wszystko, co miał. Chłopak był na tyle oszczędny, że nie kupił sobie nawet oranżady, choć na dworze panował niesamowity skwar. Przeliczył pieniądze, ale okazało się, że ma ich za mało, aby kupić książki. Pomyślał jeszcze przez chwilę i wpadł na kolejny pomysł. Poszedł do wuja zapytać, czy może jutro przyjść zrywać maliny. Wuj zgodził się, więc Norbert przyszedł już o siódmej rano następnego dnia. Niestety, nic nie powiedział matce. Był tak bardzo zamyślony, że o tym polu spędził cały upalny lipcowy dzień. Kiedy wrócił do domu, zapłakana Krystyna zapytała, gdzie był. Odpowiedział, że poszedł zrywać owoce, aby zarobić na otrzymał od wuja dwa razy więcej pieniędzy za pracę, niż powinien. Mężczyzna wiedział, że chłopiec potrzebuje sporej sumy, bo książki były bardzo drogie. Domyślał się, że jego ojciec przepił wszystko, co miał, a matka nie była w stanie uzbierać tak dużej kwoty. W ten sposób chciał pomóc na tyle, na ile jako pilny uczeń, w wolnym czasie zaczął czytać lektury i coraz częściej myślał o kończących się wakacjach. Nie był zadowolony, że musi wracać do szkoły. Tam przeżywał ogromny stres związany z tym, że koledzy i koleżanki na każdym kroku przypominali mu, z jakiej rodziny pochodzi. Cały czas z niego drwili i próbowali udowadniać, że są od niego jego klasy dołączył nowy chłopiec z Łodzi. Miał na imię razu zaprzyjaźnił się z Norbertem. Razem chodzili do szkoły, bo mieszkali blisko siebie. Jednak chłopiec chodził do szkoły z Norbertem tylko jeden rok i wrócił do Łodzi. Nie chciał mieszkać na wsi, wychował się w mieście i tam było mu najlepiej, bo wszystko było blisko: park, sklepy, kino, a tutaj mógł o tym tylko zwierzał się Norbertowi, mówiąc, że czuje się jak gołąb uwięziony w klatce. Chłopcy rozstali się na dwóch tygodniach od wyjazdu Filipa, Basia z Kacprem przyjechali odwiedzić swój stary dom. Norbert, gdy tylko ich ujrzał przez okno swojego piętrowego domu, od razu do nich pogonił, aby się przywitać. Bardzo stęsknił się za przyjaciółmi. W końcu upłynęło trochę czasu od ich wyprowadzki. Gdy jednak wszedł na podwórko, Basia i Kacper nawet się nie odwrócili. Norbert od razu zorientował się, że coś jest nie w porządku. Dzieci udały, że go nie widzą i uciekły do swojego starego domu. Chłopiec nie wiedział, co się stało i ze łzami w oczach odszedł. Nie rozumiał zachowania swoich najlepszych przyjaciół. Przecież razem się wychowywali, a teraz udawali, że go nie znają. Niestety, dzieci poczuły się ważne, że mieszkały w mieście, dobrze im się powodziło, rodzice spełniali ich zachcianki, więc po co im Norbert – chłopak z patologicznej rodziny…*W sobotnie wieczory Norbert czasami chodził na przystanek kolejowy. Lubił tam przebywać, wpatrywał się w nadjeżdżające lokomotywy. Niekiedy wyobrażał sobie, że leży na torach, a nadjeżdżający pociąg odcina mu głowę. Wsłuchiwał się bardzo uważnie w stukot kół. Z jednej strony uspokajało go to, a z drugiej wywoływało w nim jakiś dziwny, niewyjaśniony bardzo wcześnie zaczął sam podróżować koleją. Gdy tylko skończył dziewięć lat, pierwszy raz pojechał do pobliskiego miasteczka, do kościoła. Później jeździł doKoniec Wersji Demonstracyjnej

nie chcę już małych burz